poniedziałek, 3 listopada 2014

Rozdział 7

                      NAJPIERW PRZECZYTAJ NOTATKĘ

Nie żebym miała do was pretensje ,ale jest 68O wyświetleń lecz pod rozdziałami tego nie widać. Tak jak pisałam ,bardzo zależałoby mi żeby ktoś skomentował ,napisał czy coś jest źle lub nie pasuje. Ja z wielką chęcią będę to czytać ponieważ nie jestem jakąś pisarką i mogę popełniać błędy. 

Nie chce na was naciskać ,ale proszę jeżeli przeczytasz ten rozdział to zostaw coś po sobie ,bo na pewno gdybyś ty prowadził/a boga chciałabyś tego samego. 

Przepraszam ,że tak długo nie pojawił się rozdział ,ale niestety nie miałam czasu. Miłego czytania :) 

5 kom = następny rozdział :)

 *****************

Obudziłam się dopiero o 11. Promienie słoneczne wpadające przez okno ,nie pozwalały na chwilę relaksu w łóżku. Z jęknięciem wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki ,aby się odświeżyć. Po wykonaniu 'porannej' toalety poszłam do swojego pokoju ,w którym zobaczyłam siedzącego na łóżku Hazzę trzymającego się rękoma za głowę i mówiącego coś pod nosem.
-Hej ,jak się czujesz? - zapytałam podczas wybierania ciuchów z szafki. Przez przypadek trzasnęłam drzwiami podczas zamykania.
-Robisz to specjalnie?! - syczy przez zęby i rzuca się na łóżko twarzą do poduszki
-Przepraszam. - podchodzę do niego i głaszczę tył jego głowy - Chodź dupku ,zjemy coś. - klepnęłam go jeszcze w tyłek i wyszłam z pokoju.
Zajęło mu 20 minut zejście na dół i to w fatalnym stanie ,gdy ja tym czasem zdążyłam zrobić jajecznicę ,grzanki i herbatę z miodem.
-Jest już po 12 ,a my na 19 mamy być w klubie ,tak? - pytam gdy zabraliśmy się za posiłek 
-Nie chce dziś pić...- jęczy i przeciąga ręką po twarzy 
-Ale ja się tylko zapytałam czy mamy być tam na 19 iii nie będziesz pić ,dziś ja szaleję.
-Ale ty ich nie znasz przecież.. - marszczy brwi i bierze łyk herbaty 
-No to mam świetną okazję do poznania. Masz coś przeciwko? - przyglądam się mu się z uśmiechem
-Nie..ugh.. - wypuszcza głośno powietrze i przeciera oczy - Muszę jechać do domu się ogarnąć bo wyglądam jak trup. 
-A tak w ogóle to odkupujesz mi vany ,obrzygałeś mi je wczoraj. - rzucam w niego ścierką krzycząc 'fuuu' 
-Obrzy...co zrobiłem? Boże ,nie nie pamiętam...Coś jeszcze się wydarzyło? - patrzy na mnie zażenowany
-No jeszcze całowałeś się z Jamesem no i... - nagle Harry przyłożył swoją rękę do mojej buzi ,uniemożliwiając mi mowę. 
-Powiedz że żartujesz... - jest taki przerażony ,że mam chęć skłamać ,ale się powstrzymuje. 
-Nie martw się. - loczek robi obrzydzoną-zrozpaczoną minę i kładzie głowę na stole i zakrywa ją rękoma - Ej ,podobno dobrze całujesz. - głaszczę go po włosach i próbuję powstrzymać się od śmiechu 
-Ale mi kurwa pocieszenie... - podnosi się do pozycji siedzącej i wywraca oczami - I się suko ze mnie nie śmiej! - krzyknął ,a ja już nie mogłam się powstrzymać i wybuchnęłam śmiechem. Wczoraj wydawało mi się to obrzydliwe a dziś mego śmieszne.
-Och ,wybacz ale wczoraj to ja cię  uratowałam z tego całego przedstawienia ,więc się odpieprz - bronię się ,a on pokazuje mi język - Jakież to dojrzałe... - wywracam oczami i wkładam naczynia do zmywarki 
-Dobra małpo ,wracam do siebie - informuje mnie po czym idzie na górę ,jak sądzę po swoje rzeczy
-No chyba nie chcesz teraz jechać? Wciąż jestem pijany! - krzyczę z kuchni 
-Najwyżej odwiedzisz mnie w pierdlu! - odkrzykuje ,a ja zaczynam się śmiać. Jest taki pewny siebie. - Z czego się śmiejesz? Nie chcesz mnie odwiedzać? - pyta gdy wchodzi do kuchni 
-Myślisz ,że będę się w tedy do ciebie przyznawać? Harry ,litości ja się z kryminalistami nie zadaję - uśmiecham się lekko i klepię go po twarzy - A teraz wypad ,jak na razie mam cię dość - wypycham go z domu i udaję się do salonu ,gdzie kładę się na kanapie i oglądam 'Czarodzieje z Weverly Place'. W międzyczasie rozmawiałam jeszcze z Gemmą i dowiedziałam się (jako pierwsza) że już w maju będzie brała ślub i poprosiła mnie o bycie druhną. To jest takie ekscytujące...w grudniu Nina bierze ślub ,a w maju Gemma. Oczywiście już zaplanowałyśmy cały ślub ,chociaż ona mówi ,że z Taylorem już mają wszystko uzgodnione ,ale to nie istotne. Wszystko ma się odbyć w ich rodzinnym mieście ,co oznacza ,że będziemy musieli razem z Harrym wyjechać trochę wcześniej. To samo wiąże się z Niną ,skoro jej ślub będzie w Mediolanie. W sumie to ja ją nie ogarniam ,jest dziwna.
Po długim namyśleniu ,postanowiłam pójść się wykąpać. W końcu jest już 16 ,a jeżeli bym miała jeszcze leżeć i oglądam TV ,to w życiu bym się na 19 nie wyrobiła.
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Harry's POV
Udało mi się trochę ogarnąć. Nie chciało mi się iść do klubu i ogólnie wychodzić dziś z domu ,ale chłopacy ciągle dzwonili ,aby się upewnić czy przyjdę. Są cholernie irytujący jak są trzeźwi ,a jak są pijani to już w ogóle nie da się z nimi wytrzymać..tak jak z Victorią. Coś mi mówi ,że to nie będzie najlepszy wieczór ,jak dla mnie oczywiście.
Podczas szykowania się ,zostawiłem niezły syf w domu ,ale mam to w dupie. To są właśnie plusy mieszkania samemu. Tak więc po 17 wyjechałem z domu ,aby być u przyjaciółki trochę wcześniej. Miałem tylko nadzieję ,że będzie już gotowa albo prawie gotowa. Szczerze ,modliłem się o to abym nie musiał na nią czekać ,bo akurat to jest mi teraz najmniej potrzebne do szczęścia.
Pod jej domem byłem około 18. Wziąłem ze sobą klucze ,bo pewnie słucha muzyki i za nic w świecie nie usłyszy ,że dzwonię do drzwi. Ku mojemu zdziwieniu w domu nie było głośno ,muzyka leciała jedynie z pokoju dziewczyny. Od razu się do niego skierowałem.
-Victoria?! - krzyknąłem ,gdy nie zauważyłem jej w pokoju
-U Niny! - odkrzyknęła.
Poszedłem do pokoju i od razu walnąłem się ręką w głowę. Ona sobie siedziała na łóżku z mokrymi włosami ,w ręczniku i malowała paznokcie u stóp ,a jest już po 18.
-Co robisz? - pytam i siadam obok niej na łóżku. Nie odpowiada tylko z koncentracją i wyciągniętym językiem maluje swoje paznokcie. - Hallo? - nic ,tylko szepcze 'ćsii' nawet na mnie nie patrząc
-Ok ,done. - uśmiecha się promiennie i zakręca lakier. - Więc tak ,mam problem z wybraniem stroju no i muszę jeszcze sobie włosy wysuszyć więc..
-Żartujesz sobie? Co ty robiłaś przez ten cały czas? - jestem zdziwiony ,że mając tyle czasu nie zdołała się wyszykować.
-Oglądałam telewizję ,rozmawiałam przez telefon no i później zaczęłam się szykować. - mówi jakby to było oczywiste ,że cały dzień się leni. No w sumie ,ona to robi przez cały dzień.
-A zdążysz do 19? Zostało ci pół godziny. - wskazuję na zegarek ,a ona jak poparzona zeskakuje z łóżka
-Fuck! Wiedziałam ,że gadanie z Ianem nie wyjdzie na dobre. - poprawia ręcznik i wybiega z pokoju ,a ja rozbawiony podążam za nią
-To od której ty się szykujesz? - pytam rozbawiony
-Hmm...chyba jakoś od 16 czy 17. Nie wiem ,coś między 16 a 17. - odpowiada i jakby to logiczne było ,że nie starczyło jej czasu ,choć się już 2 godziny stroi.
-To jest kurewsko chore - wywracam oczami i wyciągam swój telefon podczas gdy Viki wybiera strój na wieczór. - A co chciał Ian?
-Um...pytał co dziś robię ,więc powiedziałam ,że idę ze znajomymi do klubu. No to on się mnie zapytał co robię jutro ,a ja że będę pewnie miała kaca. - pokazuje mi język i sięga do szafki po bieliznę. Przyglądam się jej z rozbawieniem ,gdy jedną ręką trzyma ręcznik ,a drugą próbuje założyć majtki - Boże ,Harry weź się tak na mnie nie patrz. 
-Nie lepiej ci iść do łazienki? No bo jak ty masz zamiar teraz stanik założyć? - pytam zdezorientowany ,gdy zakłada stanik na ręcznik.
-No to się może łaskawie odkręć i dasz mi w spokoju się ubrać? - kręci ręką na znak obym się odwrócił ,więc robię to i kładę się wygodnie na łóżku.
Nawet nie wiem kiedy udało jej się ubrać ,wysuszyć włosy i te wszystkie inne pierdoły które robią dziewczyny. Oczywiście przed wyjściem z jakieś 10 minut przeglądała się w lustrze ciągle pytając czy na pewno tak będzie dobrze. W końcu się wkurwiłem i wyszedłem z domu. No ile można się przeglądać?! Ok ,zobaczyła ogólnie jest dobrze ,raz zapytała i dziękuje wychodzimy ,a nie ona tylko 'ale jesteś pewien?' 'ale na pewno jest dobrze ,nie wyglądam dziwnie'...no Boże oszaleć można. Chwilę później wychodzi zadowolona jak gdyby właśnie nie wystawiła mojej cierpliwości na próbę.
Drogę przebyliśmy w ciszy ,a gdy wyszliśmy z auta i ruszyliśmy w stronę wejścia do klubu wiedziałem ,że lepiej będzie jak powiem jej to teraz.
-Viki? - odkręciła głowę w moją stronę i się uśmiechnęła
-Hmm?
-Oni myślą ,że jesteś moją dziewczyną. - powiedziałem szybko ,mając nadzieję że jakoś tego nie przetworzy od razu..no...byłem w błędzie. Stanęła nagle i odkręciła się do mnie po czym zaczęła się śmiać. No ona się ze mnie śmieje. - Więc to cię bawi? - pytam zdziwiony
-Niby ty i ja? Razem? - zaśmiała się jeszcze głośniej - Co za debil w to uwierzył? Boże ,Harry jesteś zabawny. - poklepała mnie po ramieniu i zaczęła dalej iść. Aha?
-Czemu jestem zabawny? - nie wiem czy mam się czuć urażony czy może szczęśliwy bo to komplement
-Bo wymyśliłeś w ogóle coś takiego. Ja bym wolała wziąć kogoś znajomego niż ciebie. - zaśmiała się ,lecz gdy zobaczyła mój zszokowany wyraz twarzy od razu przestała. Dobra ,może ja też jakoś nie wyobrażam sobie bycia z nią ,to bym jej czegoś takie nie powiedział ,no bo hej ,to mimo wszystko zabolało.
-Ała kochanie. - robię smutną minkę
-No ,ale wiesz...żartowałam z tym. Jasne ,będę twoją dziewczyną na dzisiaj. - uśmiecha się i splata nasze ręce razem
-Więc to tak tak chodzą pary ,hmm?
-W końcu to dziś nią jesteśmy. - kiwam głową i uśmiecham się szeroko. To może być w sumie ciekawy wieczór.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Victora's POV
Wchodzimy do ciasnego pomieszczenia ,a ja jeszcze mocniej trzymałam Hazze za rękę ,aby go nie zgubić. W końcu dotarliśmy do naszego stolika ,gdzie siedziało już dwóch facetów.
-No nareszcie! - krzyknął jeden z nich i podszedł do loczka ,aby go przytulić. Drugi zrobił to samo.
-A ty musisz być tą śliczną Victorią ,racja? - niebieskooki szatyn podszedł do mnie z uśmiechem i pocałował moją dłoń ,na co się zarumieniłam
-Tak ,jestem Victoria ,a ty? - uśmiechnęłam się przyjaźnie
-Louis ,a tamten to Zayn. - wskazał ręką na bruneta ,które właśnie machał do mnie ,co odwzajemniłam
-Miło was poznać. Długo czekacie?
-Pół godziny ,ale uwierz ,rozumiemy że nie zdążyłaś się wyszykować. Też mamy dziewczyny. - uśmiechną się do mnie ze zrozumieniem - Proszę ,siadaj - odsunął dla mnie krzesło ,na co podziękowałam skinieniem głowy
-A więc to ty jesteś cud ,ideał Victoria Server? - pyta Zayn ,a ja kiwam powoli głową i marszczę brwi
-Dlaczego ideał? - pytam zdziwiona
-No a to nie oczywiste? - kręcę głową - Gdy jest coś wspomniane o tobie to Harry jedynie 'och ,ona jest taka cudowna ,ma taki śliczny uśmiech ,och jest taka piękna'. Tobie tego nie mówi? - zszokowana tym wyznaniem spoglądam na loczka ,który siedzi z twarzą schowaną w dłoniach. Och ,a więc to prawda.
-Cały czas. Jest cudowny chłopakiem - łapię za rękę chłopaka łącząc nasze palce razem i całuje go w policzek. Zdziwiony patrzy na mnie ,a ja jedynie puszczam mu oczko i bezgłośnie mówią 'zaufaj mi'
-Um..myślę ,że pójdę po coś do picia. Zayn chodź ze mną ,ok? - pytam przyjaciela ,a ona kiwa głową i wstaje z miejsca - Kochanie ,co chcesz? - nie potrafię ukryć uśmiechu ,bo może i udajemy to i tak jest tak kurewsko słodki
-Cokolwiek ,wybierz za mnie. - kiwa ze zrozumieniem i całuje mnie jeszcze w czoło ,a następnie odchodzi do baru.
Zaraz po jego odejściu ,pogrążyłam się z Louisem w rozmowie. Opowiedział mi o sobie ,swojej rodzinie i dziewczynie - Eleanor ,która jutro ma do niego przyjechać ,więc nie może przesadzić z alkoholem.
Później wrócili chłopacy i było na prawdę fajnie. Harry nie pił jak obiecał ,ale mi też nie pozwalał za dużo pić i jego wytłumaczeniem było 'nie chce żebyś jutro się źle czuła' przez co Lou i Zayn zrobili 'aww' i stwierdzili  ,że muszą nam zrobić zdjęcie bo jesteśmy razem przesłodcy.
Później zaczęliśmy tańczyć ,wygłupiać się i pić o wiele więcej.
Gdy schodziliśmy z parkietu ,Hazza oplótł mnie ramieniem i przyciągnął do siebie ,dzięki czemu możemy siebie lepiej słyszeć. Nagle ktoś złapał za jego ramię ,przez co oboje się odwróciliśmy. Gdy zobaczyłam kto to jest ,myślałam że mam zwidy ,ale to na prawdę była ona. Harry opuścił rękę z mojego ramienia i równie jak ja patrzył na nią z otwartą buzią.
-Hej Harry ,to twoja nowa dziewczyna? A myślałam ,że ja jestem twoją jedyną - uśmiechnęła się do niego figlarnie i zaczęła wolno iść w naszym kierunku. Nie wiedziałam co powinnam zrobić ,bo szczerze nie wiedziałam co się dzieje. Chłopak był jakby zahipnotyzowany i dopiero gdy dziewczyna dotknęła jego policzka ,on nagle się ożywił i złapał za jej rękę.
-Cher...

wtorek, 14 października 2014

Rozdział 6

-Czy nie możemy sobie jednak tego darować? - pyta Harry z mojego pokoju po raz setny w ciągu 5 minut - Nie możemy pójść sobie sami gdzieś do klubu? - wchodzi do łazienki i opiera się o framugę drzwi
-Nie ,nie możemy. To tylko jedna impreza. - spoglądam na niego w lustrze - Obiecałam ,że jeżeli ci się nie będzie podobać to wyjdziemy. - uśmiecham się do niego i kontynuuje nakładanie makijażu. Wzdycha i wchodzi głębiej do pomieszczenia.
-Wiesz że jesteśmy już spóźnieni. Debilu ,ruszaj się. - targa mi włosy na co krzyczę
-Dupku! Wiesz ile ja je układałam! - walę go  pięści w klatkę piersiową ,a on się śmieje
-Rozpuść je i będzie ok. - patrzę na niego nieufnie gdy on układa moje włosy - No i pięknie. - uśmiecha się promiennie i wychodzi z łazienki. - No ,ale serio. Chodź już ,bo czy prędzej tam pojedziemy tym wcześniej wrócimy. - wywracam oczami i idę do pokoju ,aby się ubrać
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Nie jest ci zimno? - pyta mnie Hazza ,gdy idziemy w kierunku domu Ashley
-Nie ,jest dobrze. - odpowiadam mając na dzieję ,że nie zobaczy moich trzęsących się nóg. Mam na sobie czarne rurki ,biały top i cienki czarny sweterek.
-Ty dosłownie masz padaczkę z zimna. Jest listopad no i kurwa byś się zaczęła ubierać ,a nie świecisz ciałkiem. - patrzy na mnie karcąco ,po czym otwiera dla mnie drzwi gdy się już znaleźliśmy przy nich.
Ludzie są dosłownie wszędzie ,muzyka gra i mimo ,że jesteśmy spóźnieni godzinę ,wszyscy są już pijani a niektórzy nawet już rzygają dalej niż widzą. Harry idzie za mną i jego mina wnioskuje 'tu jest okropnie ,uciekajmy stąd jeszcze nikt nas nie zauważył' ,ale ja nie zwracam na to uwagi i po prostu idę ,szukając wzrokiem Ashley. Znaleźliśmy ją w salonie całującą się z jakimś chłopakiem ,którego widzę pierwszy raz na oczy.
-A ona nie jest przypadkiem w związku? - mówi mi do ucha próbując przekrzyczeć muzykę
-Nie wiem. - odpowiadam. Podchodzę do blondynki i aby zwrócić jej uwagę ,ciągnę za jej włosy.
-Co jest? - odwraca się do mnie z pochmurną miną ,ale gdy w końcu dostrzega że to ja ,wstaje z kanapy i przyciąga mnie do uścisku. - Viki! Boże jak ty urosłaś! - mówi bacznie mi się przyglądając.
-Nie widziałyśmy się miesiąc ,nie przesadzaj. A tak w ogóle co to za chłopak? Nie jesteś już z Cameronem?
-Nie...znaczy tak. Ugh.. - wypuszcza z siebie powietrze i przesuwa rękoma ma twarzy - On jest w Szwecji ,a ja jestem tu. On się nie dowie ,jestem pijana i nie wiem co robię. - jej oczy są całe czerwone ,tak samo jak policzki
-Macie narkotyki? - pytam choć i tak dobrze nam już odpowiedź. Nagle zadowolona kiwa głową i ciągnie mnie za rękę prawdopodobnie pokazać gdzie się znajdują narkotyki.
Harry siedzi i gada z Mią i Lukiem ,więc nie zawracając mu głowy idę za przyjaciółką.
Impreza po jakimś czasie już rozkręciła się na maksa. Spotkałam znajomych ze szkoły i przez to kompletnie zapomniałam o Harrym. Zerkam na zegarek i dostrzegam że to już 1:30. Wstaje i zaczynam przeszukiwać wszystkie możliwe pomieszczenia a tym domu. Idąc korytarzem usłyszałam jakieś krzyki z ostatniego pokoju.
-No więcej ,wiemy że potrafisz lepiej. - ktoś krzyknął ze środka. Wokół kanapy ustawiło się sporo osób ,stanęłam na palcach ,aby zobaczyć o co chodzi i o mało co się nie zrzygałam na widok całującego się mojego przyjaciela z Jamesem.
-Harry! - krzyczę i przeciskam się pomiędzy ludźmi ,aby dojść do niego. Odkręca się do mnie uśmiechnięty i nie nachylając się do niego już mogę wyczuć wódkę ,a jego oczy są przekrwawione...narkotyki. - Harry czemu ty się całujesz z Jamesem? A tak w ogóle cześć. - uśmiecham się do blondyna i ponownie przenoszę uwagę na przyjaciele. Patrzy na mnie jakby nieobecny po czym zaczyna się śmiać. Zdezorientowana prostuję się i dostrzegam siedząca i zwijającą się ze śmiechu Ashley.
-Przerwałaś zabawę. - jakiś chłopak patrzy na mnie złowrogo i wychodząc trąca mnie ramieniem. Reszta osób stoi i patrzy na mnie z pogardą
-No oczywiście! Bo lepiej zrobić z niego geja! - krzyczę w ich stronę ,a następnie sięgam po rękę Hazzy i ciągnę go za nią - No dalej grubasie ,wstawaj. - z całych sił próbuję go wyciągnąć z tej kanapy ,ale on pijany jest jeszcze cięższy niż normalnie.
-Nie chce iść. Daj mi się bawić. - bełkocze pod nosem i próbuje wyrwać się z mojego uścisku
-No chodź ,napijemy się w domu. Mam chyba jeszcze coś mocnego ,ok? Ale proszę chodź już. - wstaje i z trudem wychodzimy z mieszkania.
O wiele trudniej jest iść ,gdy facet który waży 30 kg więcej niż ty i jest pijany. Jednak jakimś cudem udaje nam się cało dotrzeć do samochodu.
-Daj mi kluczyki. - mówię do niego ,lecz on jedynie jęczy i kładzie się na masce auta. - Gdzie je masz? - biorę w garść jego włosy i ciągnę je do góry - Harry ,gdzie masz te cholerne kluczyki?! - mamrocze 'lewa' ,a ja od razu sięga do lewej kieszeni jego spodni i wyjmuję kluczę. Otwieram samochód i z trudem wpycham do niego loczka ,choć on ani drgnie mi pomóc. Przypinam go pasami o czym przechodzę na drugą stronę dziękując Bogu ,że nie wypiłam tak dużo.
Przez całą drogę gadałam do niego jakieś bezsensowne rzeczy .tylko dlatego żeby nie usnął. Dojechaliśmy do domu i wszystko szło dobrze ,do czasu gdy Harry podczas wysiadania z auta zwymiotował na moje vansy. Powstrzymałam się od zwymiotowania i po prostu nie myśląc o tym zaprowadziłam go do domu.
Na całe szczęście rodzice pojechali do mojej cioci na weekend i nie muszę się martwić ,że zaraz któreś z nich wyjdzie i nie będzie dawać nam spokoju swoją nadopiekuńczością. No bo to nie tak ,że to byłby pierwszy raz gdy Harry trafia tak do mojego domu ,a czasem to byłam ja. Rodzice nie krzyczeli ,tylko siedzieli przy nas i ciągle kazali pić wodę lub brać jakieś proszki.
Po tym jak jakimś cudem udało nam się wejść na górę i trafić do mojego pokoju ,położyłam przyjaciela na łóżku ,a sama poszłam się przebrać z wymiocin. Gdy wróciłam ,loczek spał już pochrapując.. Stwierdziłam ,iż nie będę z nim spać ,więc pójdę do pokoju Niny ,ale przed tym jeszcze otworzyłam okno i z kuchni przyniosłam mu wodę i 2 proszki od bólu głowy. Sama również je zażyłam ,bo czułam jak moja głowa już zaczyna dawać o sobie znać. Po ułożeniu się w wygodnym łóżku ,zasnęłam od razu.


wtorek, 30 września 2014

Rozdział 5

Victoria's POV
Dwa dni później czekałam na Harry'ego pod kawiarnią. Obiecał ,że pojedziemy na kolację do jakiejś restauracji ,ponieważ musi się odstresować przed jutrzejszą imprezą u Ashley. Tak więc stoję tu już 10 minut i w końcu dostrzegam nadjeżdżającego czarnego Qasqaia. Zatrzymuje się po drugiej stronie ulicy ,szybko zerkam na prawo i lewo ,widząc że nic nie jedzie przebiegam na drugą stronę i wspinam się do auta.
-Co tak długo? - pytam po przywitalnym buziaku w policzek
-Coś ci się stało ,jeżeli musiałaś poczekać chwilkę? - uśmiecha się i zerka na mnie kątem oka
-Nie? - marszczę brwi i rzucam swoją torebkę na tylne siedzenie
-Tylko jej nie zapomnij. - mówi ,a ja wywracam oczami - Nie śmiej się ,ja nie będę ci jej przywozić.
-Och Harry..oboje dobrze wiemy ,że i tak byś to zrobił. - pokazuję mu język. Wkładam do uszu słuchawki i przenoszę swoją uwagę na telefon.
Harry nic nie mówił ,więc raczej nie miał ochoty rozmawiać. Postanowiłam posłuchać innych piosenek Cher Lloyd. Zdziwił mnie fakt ,że jest na prawdę znaną osobą. Z komentarzy mogę wywnioskować ,że ma nawet sporo fanów. W cale się nie dziwię ,każda jej piosenka wpada w ucho i ktoś kto nawet nie wiem jak bardzo by jej nie lubił i tak by stwierdził ,że jest zajebista.
-Co robisz? - chłopak wyjmuje mi lewą słuchawkę ,na chwilę zerkając w moją stronę
-Um..słucham Cher. Można powiedzieć ,że jest sławna. - mówię uważnie przyglądając się szatynowi. Napina mięśnie szczęki i marszczy brwi. Nic nie mówi ,tylko jedzie i patrzy się na drogę przed siebie.- Harry? - on nadal nie reaguje - Co złego powiedziałam? - pytam zirytowana
Nagle Harry skręca na parking jakiejś knajpki i w mgnieniu oka wysiada z auta kierując się w moją stronę ,aby otworzyć mi drzwi.
-Chodź. - uśmiechnięty wyciąga do mnie rękę ,a ja z niepewnością ją łapie. Patrzę na niego trochę bardziej niż zaskoczona jego naglą zmianą humoru. - Co jest? - pyta przekrzywiając głowę na bok
-Jesteś bipolarny...przysięgam na Boga. - kręcę z dezaprobatą głową ,a on śmieje się ukazując swoje dołeczki i zamyka samochód ruszając wraz ze mną do lokalu.
-A ty jesteś dziwna i uparta. To też nie jest fajne - mówi ,gdy siadamy przy stoliku
-To chyba coś nas łączy - odpowiadam żartobliwie
-Jest coś o wiele lepszego ,maleńka - mruga do mnie ,a ja zdziwiona jego zachowaniem ,wybucham niekontrolowanym śmiechem
-Dlaczego tak się spiąłeś jak wspomniałam o Cher? - pytam gdy już się uspokoiłam
-Jutro mam trudny dzień ,idę do tej jędzy. Mamy dziś spędzić miły wieczór ,proszę nie psuj tego. - odpowiada poważnie ,a ja w niezrozumieniu marszczę brwi
-Co ty ukrywasz ,Styles? - próbuje powiedzieć to dość wesoło ,ale raczej mi to nie wychodzi
-Nic ,Server. Nie interesuj się - piorunuje mnie wzrokiem. Nic już nie odpowiadam.
Chwilę później pojawia się kelnerka i w sposób w jaki jąka się patrząc na Hazzę ,może potwierdzić ,że jej się podoba. On najwidoczniej nie zwraca na to uwagi ,bo po prostu składa zamówienie i bez nawet żadnego uśmiechu ,każe jej odejść. Nie mogę powstrzymać się od chichotu ,gdy ona ,czerwona jak burak wraca do lady.
-Z czego się tak cieszysz? - loczek przygląda mi się ze wzrokiem pożałowanie
-Podobasz jej się. Nie widzisz tego ,głuptasie? - spoglądam na blond kelnerkę ,która jest wpatrzona w niego jak w obrazek. - No spójrz tylko na nią. Ty wieki nie byłeś na randce ,idź ,spraw że jej świat stanie się lepszy - uśmiecham się do niego promiennie ,a on jedynie kręci głową śmiejąc się.
-Nie szukam dziewczyny ,Victoria. - uśmiecha się do mnie głupio
-Jesteś frajerem i dupkiem. - buczę i kopię go w nogę pod stołem
-Auu! - krzywi się - Ty to dopiero jesteś normalna. - przewraca oczami i poprawia swoje loki
-Idź.Do.Niej. - akcentuje każde słowo patrząc na niego złowrogo. Spoglądam w stronę lady i dostrzegam ,że dziewczyna idzie do nas z zamówieniem. - Albo to ona przyjdzie do nas. - poruszam znacząco brwiami i pochylam się jego kierunku - Uśmiechnij się ,powiedz coś wow. Wiesz ,bądź sobą. - szepczę mu do ucha ,a następnie odsuwam się i siadam wygodnie na krześle. Kelnerka zaraz się przy nas pojawia i drżącymi rękami stawia przed nami nasze dania.
-Dziękuje skarbie - mój przyjaciel uśmiecha się do niej ukazując dołeczki ,a ona raczej będąc w szoku ,wylewa wodę na jego spodnie. Harry zaciska usta w prostą linię ,a blondynka wciąga głośno powietrze.
Widząc jej przerażoną twarz ,kiedy wyciera chusteczką mokre spodnie loczka ,który przygląda jej się uważnie sprawia ,że choć jak bardzo chciała ,nie potrafię ukryć śmiechu. Większość osób w knajpie posyła mi pełne grozy spojrzenia ,ale i tak nic nie równa się ze spojrzeniami w kierunku mojego towarzysza i czerwonej jak burak kelnerce.
Przepraszam i wychodzę do łazienki aby móc opanować emocje. Gdy wracam na całe szczęście już wszystko się skończyło i szatyn w spokoju je swój posiłek. Siadam na krześle i również zaczynam jeść ,będąc na prawdę głodna.
-Nigdy więcej się ciebie nie posłucham. Ta biedna dziewczyna czuję się upokorzona ,a ja jestem mokry. - mówi rozbawiony ,a ja uśmiecham się i wzruszam przepraszająco ramionami.
~~~~~~~~~~~~~~
-Więc o której mamy się zjawić u tej blond małpy? - odpina swój pas i odkręca się w moją
-Harry.. - patrzę na niego znacząco ,a on wypuszcza z siebie powietrze
-O której moja śliczna Ashley wyprawia jutro imprezkę? - mówi piskliwym głosem i klepie mnie ręką w nogę ,na co się śmieję
-Jesteś głupi. - sięgam po torebkę na tył auta i wysiadam
-No ale tak serio pytam.
-Nie wiem ,nie napisała mi jeszcze. Zadzwonię do ciebie później - przesyłam mu buziaka w powietrzu i ruszam w stronę domu.

***********
Hej! Przepraszam ,że taki krótki ale brak motywacji źle wpływa na moją wenę :/
Jeżeli możecie zostawić byle jaki komentarz ,to byłabym bardzo wdzięczna. Dla mnie to dużo :)

piątek, 26 września 2014

Rozdział 4

Ten dzień nie zaczynał się tak ,jakbym tego chciała. Musiałam wstać już o 5 rano ,aby stawić się punktualnie o 6 w pracy. Nie wiem jaki miał sens otwierania kawiarni tak wcześnie ,skoro ludzie przychodzili dopiero po 8. Mój szef jest jednak na tyle złośliwy ,że tego nie rozumie i każe (najczęściej to właśnie mi) przychodzić na tą pieprzoną 6 i siedzieć bez czynnie dwie godziny ,bo taki ma właśnie kaprys.
Tak samo było i dziś. Siedziałam przy ladzie ,przeglądając  facebooka gdy zadzwonił dzwoneczek przy drzwiach oznaczając przyjście klienta. Na mojej twarzy zagościł duży uśmiech ,gdy okazało się ,że jest to Niall. Ubrany był w czarne rurki ,biały t-shirt  z napisem ‘Fuck me baby’ i snapback na jego jak zawsze doskonale ułożonych ,blond włosach.
-Hej księżniczko. – pochodzi  i następnie całuje mnie w policzek
-No hej – uśmiecham się szeroko – Co ty tu robisz tak wcześnie? - pytam zaskoczona
-Przyszedłem na pyszną kawę do mojej ulubionej kawiarni – podchodzi do stolika przy oknie i siada na krześle ,czekając aż podejdę do niego po zamówienie. Parskam i pokazuje mu ,że ma przyjść tu lecz on pokazuje na swój stolik śmiejąc się przy tym. Ma szczęście ,że go lubię.
-Dzień dobry w Coffe Planet ,czy wybrał już pan coś? – mówię tą typową formułkę i czekam ,aż w końcu raczy mi powiedzieć co chce zamówić. On jednak wskazuje na krzesło naprzeciwko siebie ,dając do zrozumienia ,że mam usiąść razem z nim. Dwa razy nie musiał mi pokazywać.
-Słyszałem ,że Nina bierze ślub.
-Yhym ,za miesiąc. Dostałeś już zaproszenie?
-Tak.
-I z kim przyjdziesz? – opieram rękę o brodę i przyglądam mu się poruszając przy tym brwiami – Ja idę z Harrym. – wywracam oczami i kręcę głową. Blondyn śmieje się ,a ja dołączam do niego.
-Z Barbarą. Tak jakby jesteśmy razem. – tłumaczy gestykulując rękoma
-Wow! Gratuluje ,nie sądziłam ,że to właśnie ona będzie twoją wybranką serca. – chichoczę – No ,ale wiesz ,że będę musiała ją przebadać czy ona przypadkiem nie jest jakaś nienormalna. – mrugam do niego ,a następnie wstaje aby przynieść mu jego ulubioną kawę.
Siedzę z nim do czasu ,gdy klienci się jeszcze nie pojawili. Gdy zajęłam się pracą ,moja zmiana minęła dość szybko i o 14 z uśmiechem na twarzy wychodzę z kawiarni.
Zbliżała się już jesień i pogoda była taka nijaka ,raz grzało ,a raz było tak zimno ,że aż nie chciało się wychodzić z domu. A więc dzisiejszy się zaliczał się do tych gorszych ,zimnych. Otuliłam się mocniej kurtką i ruszyłam w stronę samochodu. Po wejściu do auta ,od razu włączyłam ogrzewanie ,a następnie odpaliłam silnik i wyjechałam z parkingu.
Harry’s POV
Niewiarygodne ,że to ja muszę zostawać po godzinach i poprawiać pieprzone dokumenty. Wkurzony wyszedłem z biura i skierowałem się w stronę wind.
-Powiedz szefowi ,że poprawione dokumenty są u niego w biurze ,dobrze? – pytam Suzy ,recepcjonistkę
-Dobrze Harry ,coś jeszcze? – uśmiecha się na co odpowiadam jej tym samym
-Nie ,to wszystko. Miłej pracy. – śmieję się wiedząc ,że siedzi dziś do samego końca z powodu choroby Kimberly.
Wchodzę do  widy i natychmiast poluzowuje krawat i rozpinam dwa pierwsze guziki koszuli. Nienawidzę ubierać się tak oficjalnie ,ale jednak do pracy wielkiego wyboru nie mam. Sprawdzam telefon i dostrzegam 5 nieodebranych połączeń od Louisa i Gemmy i 3 wiadomości od Zayna i Victorii. Jako pierwsze sprawdzam wiadomości.
Zayn : Hej stary. W piętek spotkamy się w tym klubie co zawsze?
Zayn : Zabierasz ze sobą tę laskę? ;)
Odpisuje mu szybko ‘2 razy tak. Będziemy o 19.’ I sprawdzam jeszcze Viki.
Victoria : Hej :) nudzę się ,wpadniesz?
Uśmiecham się szeroko.
Harry : A zrobimy babeczki? ;p
Victoria : Wow! Jaki refleks :D Nie zrobimy bo jest Nina i oblega kuchnię razem z Natalią. Możemy iść do piekarni po babeczki ;)
Harry : Żal mi cię cipo! Ok ,tylko ja dopiero wychodzę z pracy więc za jakieś 30 minut u ciebie będę ,ok?
Victoria : Jasne ,tylko się nie ociągaj dupku ;p xx
Harry : FU xx
Szybkim krokiem idę w stronę parkingu szukając przy tym kluczyków. Podczas gdy mam już odpalić samochód ,dzwoni mój telefon.
-Halo? – przytrzymuję komórkę ramieniem przy uchu i odpalając auto i  wyjeżdżam na ruchliwą ulicę
-No nareszcie księżniczko odebrałeś! Ile można do ciebie dzwonić?! – krzyczy moja siostra na co się krzywię
-Gemma prowadzę ,czy to coś ważnego?
-Tak. Posprzątaj w domu ,mam zamiar cię odwiedzić.
-Po chuja? – pytam z frustracją
-Nie po chuja ,tylko żeby cię odwiedzić i o czymś cię powiadomić. – wyczuwam jak się uśmiech.
-Niech zgadnę… kupiłaś sobie nowe buty i sukienkę ,w której wyglądasz po prostu PERFECT – śmiejąc się akcentuje ostatnie słowo  
-Po to właśnie przyjeżdżam ,żebyś mi  pomógł wybierać – chichocze ,a ja przewracam oczami.
Gadamy przez całą moją drogę do domu ,to było trochę żenujące ,kiedy wypytywała mnie o wszystko co robię ,z kim się umawiam i dlaczego nie mam dziewczyny. Ona jest taka ciekawska i frustrująca.. myśli ,że jeżeli jest o 2 lata starsza to może mnie kontrolować. Mimo ,że jestem młodszy ,to ja jestem jej  bratem i to ja mam się o nią troszczyć ,a nie na odwrót.
Po odświeżeniu się i przebraniu ,od razu wyszedłem z domu nawet nic nie jedząc. Nawet nie byłe głodny ,najem się babeczkami.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie wiem czym sobie zasłużyłem ,że akurat teraz musiałem trafić na pijaną Ninę i Natalię. Już wolałbym siedzieć w pracy niż teraz z nimi. A co najgorsze ,nigdzie nie mogłem zobaczyć Victorii.
-Harry! Jak miło cię widzieć – po tym jak Nina mnie prawie udusiła i wycałowała ,Natalie zaczęła robić to samo
-Boże ,dość. Śmierdzisz wódką – wykrzywiam twarz w obrzydzeniu i odsuwam ją od siebie
-Jesteś taki sztywny – narzeka – Chodź ,napijesz się z nami. – uśmiecha się i ciągnie mnie w stronę barku z alkoholem.
Niech mnie ktoś od niech zabierze. Gdy one są pijane ,nie da się z nimi wytrzymać.
-Nie- nie mogę. – wyrywam się z jej uścisku – Przyjechałem do Victorii ,może innym razem – uśmiecham się i jak na zawołanie ,w drzwiach pojawia się szatynka trzymając w ręce telefon stacjonarny
-Twoja mama do mnie dzwoniła. – unosi telefon ,abym mógł go zauważać i odkłada go na swoje miejsce – Przepraszam ,chodź już nie musisz się z nimi męczyć – śmieje się i łapiąc za rękę ,wyprowadza z pomieszczenia

-Dziękuje. – wypuszczam z siebie powietrze ,a ona jedynie kiwa głową i ruszamy w kierunku auta.

**********************
I jest 4 :) 
Pamiętajcie! CZYTASZ = KOMENTUJESZ! To nie wymaga dużo wysiłku ,a dla mnie to naprawdę ważne ,bo nie wiem czy komuś się to podoba i czy jest sens pisać dalej :/
Zapraszam na bloga mojej przyjaciółki i również mile widziane komentarze :))

piątek, 19 września 2014

Rozdział 3

Victoria's Pov
Ktoś szturcha mnie w ramię. Macham ręką chyba w stronę drzwi i zakrywam się kołdrą. Słyszę śmiech tej osoby i skądś mi się on kojarzy. Otwieram jedno oko i dostrzegam stojącą przy łóżku ,uśmiechniętą Ninę.
-Hej śpiąca królewno! - mówi radośnie ,a ja podrywam się z łóżka
-Nina! Jejku ,tak bardzo tęskniłam! - mówię rzucając się siostrze na szyję - Tak bardzo ,bardzo ,bardzo. - ściskam ją mocno ,a ona odwzajemniła uścisk
-Boże ,udusisz mnie. - mamroczę ,a ja natychmiast ja puszczam - Wiesz ,że jest już 12? - pyta rozbawiona
-Co? - zaskoczona spoglądam na zegarek. On jednak wskazuje 9.30 - Bardzo śmieszne. Nawet pospać nie dasz. - dźgam ją w brzuch
-No ej! Ostatni raz widziałyśmy się 3 miesiące temu. - wydęła wargi
-Ale to nie zmienia faktu ,że masz mnie budzić o świcie. -pokazuję jej język i zakładam na siebie rozpinaną bluzę
-Dobra ,chodź na śniadanie. Później cię porywam. - mruga do mnie i przytulając od tyłu wyprowadza z pokoju.
Gdy wchodzimy do kuchni ,rodzice właśnie piją swoją poranną kawę ,jedząc przy tym tosty z dżemem. Zauważywszy nas ,uśmiechają się szeroko.
-Hejka. - mówię do nich - Czyje są te naleśniki? - pytam wskazując na leżące przy lodówce naleśniki z truskawkami i bitą śmietaną. Podążają wzrokiem za moim palcem i jedynie wymieniają miedzy sobą uśmiechy.
-Harry je dla ciebie zrobił. - mówi mi siostra do ucha. Odkręcam głowę w jej stronę i przyglądam się zdezorientowana. - Jak przyjechałam to on już je kończył i powiedział ,że są specjalnie zrobione dla ciebie. - rozbawiona porusza do mnie znacząco brwiami
-My się tylko przyjaźnimy ,downie. - walę ją ręką w tył głowy - Nie wyobrażaj sobie za dużo.
Po zjedzeniu i umyciu się ,Nina powiedziała ,że mam o nic jej nie pytać ,tylko po prostu wsiąść do samochodu i jej zaufać.
Nie powiem ,że jej nie ufam ,ale ona na prawdę dziwnie pomysły i czasem wręcz przerażające. No ,ale jednak odpuściłam i byłam zdana na jej łaskę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po zrobieniu zakupów w centrum handlowym ,obejrzeniu dennego filmu i zrobieniu manicuru ,zdecydowałyśmy się pójść coś zjeść do naszej ulubionej knajpki.
-Nogi mnie bolą. - marudzą ,gdy już usiadłyśmy przy stoliku i zamówiłyśmy dania.
-Serio? - otwiera szeroko oczy zdziwiona - Czy chodzisz w ogóle na zakupy?
-Rzadko kiedy uda mi się Harry'ego wyciągnąć na zakupy. Ale tak jakoś dwa razy w miesiącu uda nam się wyjść. - wzruszam ramionami
-A nie masz koleżanek? - marszczy brwi - Tylko z Harrym? - przygląda mi się uważnie
-No z Ashley jeszcze wyjdę ,ale teraz ona jest we Francji albo Gemmą tylko ,że teraz dużo pracuje i nie ma czasu. - tłumaczę i układam usta w dzióbek po jednej stronie
-Boże...-przewraca oczami - No ,ale mam nadzieję ,że masz partnera na mój ślub. Bo jak nie to zabiję.
-Tak..przyjdę z Harrym - śmieję się
-Ale on ma swoje zaproszenie. - mówi zdezorientowana
-No to on zaprosi mnie ,a ja jego. Pasi? - uśmiecham się szeroko
-Ale to nie ma sensu...
-No ,ale patrz. Nie płacisz za dwie osoby ,co nie? Z tego są same plusy - poruszam do niej brwiami
-No ,dobre i to. - przyznaje z lekkim uśmiechem
Chwilę później pojawia się kelner z naszym daniem. Spokojny posiłek przerywa dzwoniący telefon.
-Przepraszam. - mówię i przykładam komórkę do ucha - Halo?
-Hej! Wróciłam! - wrzeszczy Ashley na co się krzywię
-Wow ,nareszcie. - mówię zadowolona
-I wyprawiam w piątek imprezę.
-No ok. Przyjdę.
-Ale z partnerem - mówi podkreślając ostatnie słowa
-Nie mam go. Ta rzecz się nie zmieniła. - wywracam oczami
-To weź tego swojego Harry'ego. Może być fajnie. - wiem ,że kłamie. Oni się nienawidzę od zawsze.
-Nie wiem czy.. - przerywam patrząc skoncentrowana na Ninę ,która bezgłośnie mówi 'Idź ,Idź' i pokazuje dwa kciuki do góry szczerząc się przy tym - Prześlij mi sms'em godzinie. Przyjdziemy ,pa. - rozłączam się
-Dlaczego oni się tak nie lubią? - pyta ,gdy odłożyłam telefon do torebki.
-Nie wiem. - wzruszam ramionami - A jak zapytam ,to jest tylko 'Jest głupia i kropka' - kręcę z dezaprobatą głową.
-To ciekawie. - zaciska usta i marszczy brwi
Siedzimy przez chwilę ciszy. Nina wyjmuję magazyn o modzie ,a ja telefon i dostrzegam sms'a od przyjaciela ,który dostałam o 9.00.
Harry : Dzień dobry i smacznego śniadania śpiochu :) xx 
Uśmiecham się do telefonu i wpadam na pomysł.
-Ej ,Ni?
-Hmm? - podnosi wyżej głowę ,jednak nie odrywa wzroku od magazynu
-Zawieź mnie na siłownie. - oznajmiam ,a dziewczyna przenosi swoją uwagę na mnie
-W celu? - uśmiecha się drwiąco
-Muszę tam coś załatwić - piorunuję ją wzrokiem - No chodź - popędzam
-Och..no już wstaje - przewraca oczami ,wstaje i kieruję się do lady ,aby zapłacić rachunek. Natomiast ja wychodzę z lokalu i czekam na nie przy samochodzie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Nie wiem o której będę. Pewnie wieczorem. - informuje siostrę ,a następnie zamykam drzwi od auta i kieruje się do siłowni.
Rozglądam się za Harrym na pierwszym piętrze lecz go nie dostrzegam. To dziwne ,bo on w środy zazwyczaj tu przychodzi. Z chodzę na dół do recepcji i podchodzę do lady ,za którą znajduje się brązowooki szatyn.
-Ian? - opieram się o blat i podpieram twarz ręką
-Słucham cię słoneczko. - podnosi głowę z nad dokumentów i uśmiecha się do mnie szeroko
-Harry dziś przyszedł? Nie mogę go znaleźć w siłowni na pierwszym piętrze. - przegryzam wewnętrzną część policzka
-A szukałaś na 5 piętrze? Może dziś jest na boksie.
-Co? - marszczę brwi - On nie ćwiczy boksu. Nie lubi go.
-To od jakiś 2 tygodni już lubi. - uśmiecha się przepraszająco ,a ja odchodzę i kieruję się do windy.
Okazało się ,że szatyn miał rację. Loczek stał w kącie ,waląc w duży worek treningowy. Podchodzę do niego powoli.
-Hej bokserze! - krzyczę w jego stronę. Odkręca się w moją stronę i marszczy brwi.
-Hej! Co tu robisz?
-Przyszłam do ciebie? - mówię ironicznie - Nie wiedziałam ,że przerzuciłeś się na boks. - siadam na krześle
-Nie przerzuciłem się. Po prostu od czasu do czasu to przychodzę. - wzrusza ramionami
-Aha - kiwam głową - A co robisz w piątek?
-Nic ,ale w sobotę cię porywam - uśmiecha się szeroko
-O to dobrze ,bo ja cię porywam w piętek - krzyżuję ręce na piersi
-Gdzie? - marszczy brwi
-Do Ashley i nie słyszę sprzeciwów - mówię szybko ,gdy widzę ,że ma zamiar się wtrącić
-Ale ja jej nie lubię. Jest wredna i chamska. - narzeka
-Ale jest moją przyjaciółką tak jak ty przyjacielem i proszę ,wręcz błagam. Pójdź ze mną - przechylam głowę i uśmiecham się lekko
-Ok ,ale wyjdziemy jak mnie zacznie wkurzać? - pyta
-Oczywiście - uśmiecham się promiennie - I dziękuje za śniadanie. Było pyszne. - przesyłam mu buziaki ,bo nie zamierzam całować ten jego zalany potem policzek
-Nie ma za co. Będziesz teraz jechać do domu?
-Yhym ,tylko muszę wezwać taksówkę ,bo Nina mnie przywiozła - tłumaczę
-Och ,to czekaj moment. Idę się ogarnąć i pojadę z tobą ,ok? - mruga do mnie i wychodzi,
Jakieś 20 minut później ,mój przyjaciel opuszcza szatnię już umyty i przebrany. Włosy ma jeszcze wilgotne ,co sprawia ,że wygląda na prawdę dobrze.
Podczas powrotu do domu ,chłopak całą drogę śpiewa mi 'Stupid in love' i 'Hard' Rihanny. Natomiast w samym wejściu do domu ,porywa go moja siostra ,dzięki czemu mogę iść do kuchni i zrobić sobie kakao.

środa, 17 września 2014

Rozdział 2

Szukałam na YouTube jakiejś szybkiej piosenki ,aby sprawniej szła mi praca. Znalazłam nagranie 'Cher Lloyd - Want U Back' ,nie była żadną piosenkarką. Sama pisała piosenki i wrzucała je na swój profil. Na prawdę była świetna i melodia akurat taka jaką szukałam. W rytm muzyki zaczęłam poruszać się w stronę lodówki ,aby wyjąć z niej kurczaka. Po przyprawieniu go ,z powrotem wylądował w lodówce ,a ja wzięłam się za obieranie owoców. Po jakimś czasie ,razem z Cher zaczęła śpiewać (mam na myśli drzeć się) i gdy tanecznym ruchem szłam z miską obranych i pokrojonych owoców ,poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach. Ze strachu krzyknęłam i puściłam miskę na ziemię.
-Czego ty się tak boisz? - zapytał roześmiany Harry wyłączając laptopa ,a ja trzymając rękę na sercu ,które waliło jak szalone i spojrzałam na niego złowrogo.
-Jesteś.Takim.Chujem. - z każdym słowem mocno biłam go w klatkę piersiową
-Przepraszam ,ale wiesz...dzwoniłem ,a ty nic - przeczesuje palcami włosy - Przypomniało mi się ,że mam klucze no i wszedłem a ty tak..- zaczął poruszać biodrami ,trząść dupą i rzucać głową na wszystkie strony ,na co wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem
-Harry...błagam przestań - trzymam się ręką za brzuch - Wyglądasz jak niedorozwój - śmieje się jeszcze głośniej ,gdy chłopak nie przestaje
-Ty tak tańczysz - wskazuje na mnie palcem i się śmieje - To ty wyglądasz jak niedorozwój ,a nie ja - patrzy na mnie z pożałowaniem i klepie po ramieniu
-Ha ha ha - przewracam oczami - To nie moja wina ,że ta cala Cher ma taką fajną piosenkę.
-No ,jest na prawdę dobra. - przyznaje
-Słuchałeś? - pytam zdziwiona i unoszę jedną brew
-To moja przyjaciółka. - oznajmia cicho ,a ja wypluwam sok na rozrzucone po podłodze owoce. Harry przygląda się temu obrzydzony
-Przepraszam. -wycieram ręką usta - Um..jak to twoja przyjaciółka? Nigdy mi o niej nie wspominałeś. - mówię i zabieram się do sprzątaniu wyrządzonego przeze mnie bałaganu
-Bo nadal mieszka w Holmes Chapel - zirytowany wciąga głośno powietrze i przewraca oczami
-Wybacz ,że pytam - odpowiadam oschło i biorę się ponownie za owoce
Harry przez cały czas siedział i patrzył na swoje splecione palce. Może temat tej Cher nie jest dla niego przyjemny? Może nie powinnam pytać ,no ale skąd miałam to wiedzieć? Nie jestem jasnowidzem.
Podczas gdy ja zdążyłam przygotować kurczaka i wstawić go do piekarnika ,loczek nadal siedział pogrążony we własnych myślach. Zmartwiona podchodzę do niego bliżej.
-Harry? Wszystko w porządku? - pytam z troską. Podnosi głowę i otwiera usta ,ale zaraz je zamyka.
-Tak.- kiwa głową i wstaje - Idę umyć ręce - podnosi dłonie i wychodzi z pomieszczenia
-Ok..ale możesz tu no ale jak wolisz - mówię po części sama do siebie
Miałam zrobić dla Niny ciasteczka owsiane ,ale widząc humor przyjaciela wolę najpierw zrobić jego ulubione babeczki z budyniem śmietankowym i owocami. Uwielbia robić na nich buźki.
Wszystkie potrzebne składniki ułożyłam na wysepce i od razu wzięłam się za robienie ciasta. Za raz potem zjawił się Hazza. Chłopak wchodząc włączył radio i podchodząc do mnie przyglądał się uważnie rzeczom na blacie?
-Czy to będą..? - pokiwałam głową z uśmiechem ,a on zaczął cieszyć się jak małe dziecko - Jejku! Kocham cię! - przybiegł do mnie i mocno przytulił ,a później wycałował całą twarz.
-Zabieraj ten swój śmierdzący pysk ode mnie - odpycham go od siebie ,a on zaczął atakować mnie łaskotkami trzymając mnie przy sobie jeszcze mocniej - Ty suko! - wrzeszczę - Zsikam się! Proszę puść mnie! - błagam lecz są to jedynie słowa puszczone na wiatr
Zauważam ,że na blacie wysypana jest mąka ,więc wyrywam rękę z uścisku chłopaka i łapiąc w rękę mąkę od razu rzucam ją na loczka ,dzięki czemu mnie puszcza. Przebiegam na drugą stronę blatu ,chcąc uzyskać dystans między nami. Harry otrzepuje się i spogląda na mnie spod swoich długich rzęs. Usta ułożone w dzióbek po jednej stronie ,po chwili rozciągają się w uśmiechu i to znaczącym uśmiechu. O MÓJ BOŻE ,NIE!
-Nie!Nie ,nie ,nie! To była obrona! Nie chciałeś mnie puścić ,a ja jeszcze chwila i bym miała mokro w gaciach. - tłumaczę i gdy to robię przyjaciel czymś we mnie rzuca ,ale udaje mi się zrobić unik - Masło? Serio? - pytam z niedowierzaniem. Gdy znów odkręcam się ,aby zobaczyć ześlizgujące się po płytkach masło ,Harry oblewa mnie wodą. Wydaję z siebie pisk ,ale zaraz potem rzucam w niego śmietaną.
Parę minut później ,wszystko jest już na podłodze ,oboje jesteśmy brudni ,a kuchnia to już w ogóle perfekcja. Jednak na stole leży jeszcze jajko ,nie myśląc długo ,chwytam je i rzucam w loczka. Trafia w ramię...fuck!
-Co do...? - Hazza patrzy na ramię i znów na mnie z przerażoną miną - Jajkiem?!
-No ,a ty mnie masłem! - śmieje się ,a on zaraz dołącza do mnie
Usiedliśmy opierając się o szafki ,a ja oparłam głowę o jego ramię i zamknęłam oczy. Coś nagle zaczęło śmierdzieć spalenizną.
-Kurczak! - poderwałam się na nogi i pobiegłam do piekarnika - No nie! To są chyba jakieś nieśmieszne żarty. - łapię się za głowę i patrzę na spalonego kurczaka. Chwile później czuję za sobą obecność przyjaciela - Chyba zamówimy na obiad MacDonald - śmieje się i wyrzucam kurczaka do kosza na śmieci.
~~~~~~~~~~~~
Harry's POV
Gdy posprzątaliśmy kuchnię i umyliśmy się ,siedzieliśmy w pokoju Viki szukając dla mnie spodni. Na całe szczęście ma dużo moich t-shirt'ów ,które nałogowo mi je podbiera ,gdy do mnie przychodzi.
-A te? - wyciąga już chyba 5 parę dresów. Pokazywała mi też leginsy ,ale ja w życiu nie założę tego gówna na siebie - One są luźne. - mówi ,a ja marszczę brwi - Harry ,nie mam więcej dresów. Te albo leginsy ,wybieraj - rzuca mi spodnie ,a ja jęcząc z niezadowolenia zakładam je na siebie.
-One są takie ciasne - mówię ,gdy udaje mi się je wciągnąć na tyłek. Podchodzę do lustra i otwieram szeroko oczy na widok swojego odbicia - Wyglądam w nich jak pedał. - wydąłem wargi ,a Victoria zrobiła mi zdjęcie
-Po pierwsze to i bez nich wyglądasz jak pedał ,a po drugie to te twoje rurki nie są lepsze. Nie wiem jak ci się w nich jaja mieszczą. - kręci z dezaprobatą głową
-Mieszczą się mimo gigantycznych wielkości - chwalę się ,a ona wykrzywia twarz w obrzydzeniu
-Nie chcę wiedzieć ile twój kutas ma centymetrów ,nie jest mi to potrzebne do życia - wzrusza przepraszająco ramionami i się śmieje
Schylam się ,aby podnieść brudne spodnie i nagle czuje przeciąg w dupie.
-Zabije cię. - mówi spokojnie i chowa twarz w dłoniach - To były moje ulubione dresy - udaje ,że podciąga nosem
-Mówiłem ci ,że są ciasne! Znam swoje granice ciasności - zaciska usta ,aby się nie roześmiać ,gdy wypinam się do niej tyłem ukazując dziurę - To nie moja wina ,ten materiał jest do dupy - bronię się
-Pieprz się ,Styles! - wstaje z łóżka  kieruje się do drzwi - A i jeszcze coś - odkręca się i pokazuje na spodnie - Zostajesz w nich ,nie dam ci innych ,geju - mówi na pół poważnie ,na pół rozbawiona.
Tym razem schylając się po ubrania ,robię ostrożny skłon aby się jeszcze bardziej nie podarły. Wrzucam je do kosza na pranie i schodzę na dół w poszukiwaniu przyjaciółki.  Znajduję ją w kuchni ,gdy właśnie słodzi nasze herbaty.  Uśmiecham się szeroko ,gry podaje mi mój ulubiony kubek w koty. Jako podziękowanie ,całuję ją w policzek ,a ona chichocze.
-Obejrzymy coś? - wskazuje głową na salon
-A co chcesz? - pytam i biorę łyk herbaty
-Coś romantycznego - porusza do mnie brwiami ,a ja kręcę głową - Dlaczego? - marszczy brwi
-Bo zawsze na nich płaczesz. - śmieję się
-Ja? - pyta zdziwiona wskazując na siebie palcem. Kiwam głową - No ,ale ten jest fajny. Chodź ,nie bądź frajerem. - ciągnie mnie za rękę do salonu. Pcha mnie na kanapę ,a sama podchodzi do szafki z filmami. Nie mogę powstrzymać się od śmiechu ,gdy pokazuje mi 'Piękna i Bestia' jako 'coś romantycznego'. - Oj weź ,nie mów że tego nie lubisz. Ja ją kocham. - uśmiecha się do mnie szeroko ,na co odpowiadam jej tym samym. Włączywszy bajkę ,siada na kanapie i wtula się w mój bok.
Ten film tak bardzo ją ciekawił ,że już po 5 minutach twardo spała. Ja też niedługo później zasnąłem.
~~~~~~~~~~~~~~
-Harry. - ktoś szturcha mnie w ramię - Harry ,obudź się. - otwieram jedno oko i dostrzegam Julie ,mamę Viki
-Um..-chce się podnieść lecz uniemożliwia mi to przyjaciółka ,która mocno mnie przytula - Przepraszam ,oglądaliśmy film i zasnęliśmy - mówię szeptem
-Nic się nie stało. Obudziłam cię ,żebyście poszli się położyć normalnie spać. Dobranoc. - uśmiecha się do mnie i wychodzi z salonu.
Sprawdzam zegarek i okazuje się ,że jest już po północy. Wciągam dziewczynę na swoje kolana i mocno ją trzymając ,podnoszę się. Drzwi od pokoju otwieram stopą i nie zapalając światła ,wchodzę z nią do środka. Ostrożnie kładę Victorię na łóżku i przykrywam ją kołdrą. Sam zaraz po tym ,zdejmuje podarte dresy i kładę się do łóżka ,przytulając się do jej pleców.

*********
Hejka! No to mamy już 2 rozdział. Jeżeli się wam podobał to proszę skomentować. To motywuje :)
Z góry dziękuję <3 xx

niedziela, 14 września 2014

Rozdział 1

-Jak ja mogłam zapomnieć kluczy?! - walę się ręką w głowę i wracam się z powrotem do kawiarni. Jak na złość okazuje się ,że klucze od lokalu również zostawiłam w torebce. - To zdecydowanie nie jest mój dzień... - wzdycham i wyciągam telefon z tylnej kieszeni jeansów.
Próbuje dodzwonić się do Matta lecz on nie odbiera. Decyduje się na telefon do mojego przyjaciela. Po czwartym sygnale odbiera.
-Halo? - pyta zaspanym głosem
-Harry? Hej ,co robisz? -opieram się o maskę samochodu i patrzę na gwiazdy
-Victoria? - bierze głęboki wdech - Nudzi ci się? Ja muszę rano wstać ,kobieto.
-Nudzi? - parskam - Jestem o dwudziestej trzeciej pod kawiarnią ,zapomniałam torebki ze środka ,Matt nie odbiera i nie mam się jak po nią dostać. Nie mam kluczy ,rodziców nie ma w domu i raczej spędzę noc na ulicy...tak zdecydowanie mi się nudzi. - odpowiadam ostro. Nie wiem czemu to na nim się wyżywam ,to ja zapomniałam kluczy ,powinnam być zła na siebie.
-Na ulicy? Jejku ,przyjedź do mnie ,to nie jest problem .Wiesz raczej o tym ,co nie?
-Skarbie ,ja nawet klucze od samochodu mam w torebce - mówię słodko
-No ,a przyjść nie możesz? - pyta zirytowany
-To jest pół godziny samochodem! Ja do ciebie na pierwszą zajdę. - Boże jaki on jest tępy
-To mam niby po ciebie przyjechać? - słychać w jego głosie oburzenie
-Nie ,spoko. Daruj sobie. Prześpię się na ławce w parku. - odpowiadam chłodno
-Victoria - syczy - Przyjadę po ciebie. Jak się sprężę to za piętnaście do dwudziestu minut będę po ciebie. Ok? - uśmiecham się do siebie szeroko. Wiedziałam ,że wygram i Harry po mnie przyjedzie ,po prostu trzeba to dobrze rozegrać.
-Oczywiście. Będę czekać pod kawiarnią - mówię nagle radosna
-Już wychodzę. Nie rób nic głupiego - rozłącza się ,a ja zaraz po tym udałam się do parku po drugiej stronie ulicy.
Leżałam na trawie i przyglądałam się niebu. Dzisiejszy dzień był na prawdę stresujący ,dopiero teraz czuję spokój. Dzięki temu ,moje powieki mimowolnie się zamykają. Powinnam wstać i podejść pod kawiarnię ,ale najnormalniej w świecie nie miałam siły ,bo było mi tak dobrze. Leżałam wiec z zamkniętymi oczami i czekałam na mojego zbawiciela.
***************************
Jest mi gorąco. Ktoś trzyma głowę na moim ramieniu ,a nogi ma wplecione w moje. Otwieram oczy i uświadamiam sobie ,że nie jestem u siebie w pokoju lecz u...
-Hej księżniczko - Niall odkręca twarz w moją stronę i przygląda mi się rozbawiony.
-Co ja do chuja robię z tobą w łóżku?! - wrzeszczę i zsuwam go z siebie. Patrzę pod kołdrę i dostrzegam ,że mam na sobie jego t-shirt i swoje majtki. Świetnie!
-Miałaś wczoraj twardy sen. Nie mogliśmy cię dobudzić - śmieję się ,a ja marszczę brwi.
-Harry miał po mnie przyjechać jak dobrze pamiętam - przyglądam mu się uważanie
-A ty miałaś czekać pod kawiarnią ,a nie spać w parku - odpowiada - No i mieć włączone dźwięki w telefonie - piorunuje mnie mnie wzrokiem ,a ja ponownie marszczę brwi.
Co? Nie miałam włączonych dźwięków?
-Victoria...nie gadaj dziś lepiej z Harrym. On wczoraj miał chęć cię udusić ,tylko że byłaś nieprzytomna - śmieje się i wychodzi z łóżka.
Jeszcze raz. Co?
-Najlepiej unikaj go do końca tygodnia. Był w takiej furii ,że wolałem cię zabrać do siebie.
-Głowa mnie już boli - marudzę i z powrotem kładę się na łóżko.
-Chcesz coś zjeść? - przygląda mi się z końca łóżka ,a ja leniwie podnoszę się na nogi. Podchodzę do niego i przytulam mocno ,a on odwzajemnił uścisk i całuje mnie w głowę.
-Dziękuje. Gdyby nie ty ,prawdopodobnie byłabym już nieżywa - chichoczę
-Och ,święte słowa - uśmiecha się i ciągnie mnie za rękę do kuchni.
Niall jest słodkim ,blond włosym Irlandczykiem. Zazwyczaj po imprezie on (nie wiadomo dlaczego) upierał się ,że chce wracać ze mną. Jak się z czasem okazało ,to ja mu się podobam lecz od razu dałam mu do zrozumienia ,że z nim nie będę ,ponieważ dziwne by było być z kimś ,z kim zna się od dziecka. On miał 2 lata gdy przeprowadził się do Anglii ,a ja 1,5 roku. Nasze mamy razem chodziły kiedyś do szkoły ,a teraz razem pracują w jednym z najlepszych salonów piękności w Londynie. Znamy się o wiele dłużej niż ja z Harrym ,a dziwne jest to ,że bliżej jestem z loczkiem.
Po zjedzeniu śniadania i umyciu się ,siedzieliśmy w salonie oglądając telewizję ,gadając i śmiejąc się z byle czego.
Koło godziny piętnastej ,zaczęłam zbierać się do domu. Pożegnawszy się z Niallem ,ruszyłam najpierw do lokalu po torebkę. W trakcie drogi ,mój telefon dzwonił grając przy tym "Avicii - Addicted to you" co oznaczało ,że był to Hazza. Aby nie psuć sobie humoru ,postanowiłam nie odbierać, On natomiast po jakimś czasie odpuścił ,ale przerzucił się na sms'y.
Harry: Będziesz mnie ignorować? 
Victoria: Podobno chcesz mnie zabić. 
Harry: Wkurzyłaś mnie -.- 
Victoria: Przepraszam. Byłam zmęczona i nie myślałam jasno :/ 
Harry: Ok. Co robisz? 
Wow. Czyli już nie jest zły? Uff...kamień spadł mi z serca.
Victoria: Idę do kawiarni po torebkę ,a ty? 
Harry: Wracam do domu. Wychodzimy dziś gdzieś? ;) 
Victoria: Jutro przyjeżdża Nina i siedzę w kuchni ;-; xd Chcesz pomóc? ;) 
Harry: Pewnie! Będę u ciebie i 18 :) xx 
Victoria: Ok xx 
Po odebraniu zapomnianej rzeczy ,zajechałam do sklepu po potrzebne składniki. Wróciwszy do domu ,odłożyłam zakupy i ruszyłam na górę aby się odświeżyć. Zrobiwszy to założyłam szare dresy ,krótką ,białą bluzkę i zeszłam do kuchni ,aby zacząć swoją pracę.


I mamy 1 rozdział :D Starałam się więc mam nadzieję ,że wam się spodoba. Kolejny będzie prawdopodobnie w sobotę :) xx
Pamiętaj! Czytasz = komentujesz