wtorek, 14 października 2014

Rozdział 6

-Czy nie możemy sobie jednak tego darować? - pyta Harry z mojego pokoju po raz setny w ciągu 5 minut - Nie możemy pójść sobie sami gdzieś do klubu? - wchodzi do łazienki i opiera się o framugę drzwi
-Nie ,nie możemy. To tylko jedna impreza. - spoglądam na niego w lustrze - Obiecałam ,że jeżeli ci się nie będzie podobać to wyjdziemy. - uśmiecham się do niego i kontynuuje nakładanie makijażu. Wzdycha i wchodzi głębiej do pomieszczenia.
-Wiesz że jesteśmy już spóźnieni. Debilu ,ruszaj się. - targa mi włosy na co krzyczę
-Dupku! Wiesz ile ja je układałam! - walę go  pięści w klatkę piersiową ,a on się śmieje
-Rozpuść je i będzie ok. - patrzę na niego nieufnie gdy on układa moje włosy - No i pięknie. - uśmiecha się promiennie i wychodzi z łazienki. - No ,ale serio. Chodź już ,bo czy prędzej tam pojedziemy tym wcześniej wrócimy. - wywracam oczami i idę do pokoju ,aby się ubrać
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Nie jest ci zimno? - pyta mnie Hazza ,gdy idziemy w kierunku domu Ashley
-Nie ,jest dobrze. - odpowiadam mając na dzieję ,że nie zobaczy moich trzęsących się nóg. Mam na sobie czarne rurki ,biały top i cienki czarny sweterek.
-Ty dosłownie masz padaczkę z zimna. Jest listopad no i kurwa byś się zaczęła ubierać ,a nie świecisz ciałkiem. - patrzy na mnie karcąco ,po czym otwiera dla mnie drzwi gdy się już znaleźliśmy przy nich.
Ludzie są dosłownie wszędzie ,muzyka gra i mimo ,że jesteśmy spóźnieni godzinę ,wszyscy są już pijani a niektórzy nawet już rzygają dalej niż widzą. Harry idzie za mną i jego mina wnioskuje 'tu jest okropnie ,uciekajmy stąd jeszcze nikt nas nie zauważył' ,ale ja nie zwracam na to uwagi i po prostu idę ,szukając wzrokiem Ashley. Znaleźliśmy ją w salonie całującą się z jakimś chłopakiem ,którego widzę pierwszy raz na oczy.
-A ona nie jest przypadkiem w związku? - mówi mi do ucha próbując przekrzyczeć muzykę
-Nie wiem. - odpowiadam. Podchodzę do blondynki i aby zwrócić jej uwagę ,ciągnę za jej włosy.
-Co jest? - odwraca się do mnie z pochmurną miną ,ale gdy w końcu dostrzega że to ja ,wstaje z kanapy i przyciąga mnie do uścisku. - Viki! Boże jak ty urosłaś! - mówi bacznie mi się przyglądając.
-Nie widziałyśmy się miesiąc ,nie przesadzaj. A tak w ogóle co to za chłopak? Nie jesteś już z Cameronem?
-Nie...znaczy tak. Ugh.. - wypuszcza z siebie powietrze i przesuwa rękoma ma twarzy - On jest w Szwecji ,a ja jestem tu. On się nie dowie ,jestem pijana i nie wiem co robię. - jej oczy są całe czerwone ,tak samo jak policzki
-Macie narkotyki? - pytam choć i tak dobrze nam już odpowiedź. Nagle zadowolona kiwa głową i ciągnie mnie za rękę prawdopodobnie pokazać gdzie się znajdują narkotyki.
Harry siedzi i gada z Mią i Lukiem ,więc nie zawracając mu głowy idę za przyjaciółką.
Impreza po jakimś czasie już rozkręciła się na maksa. Spotkałam znajomych ze szkoły i przez to kompletnie zapomniałam o Harrym. Zerkam na zegarek i dostrzegam że to już 1:30. Wstaje i zaczynam przeszukiwać wszystkie możliwe pomieszczenia a tym domu. Idąc korytarzem usłyszałam jakieś krzyki z ostatniego pokoju.
-No więcej ,wiemy że potrafisz lepiej. - ktoś krzyknął ze środka. Wokół kanapy ustawiło się sporo osób ,stanęłam na palcach ,aby zobaczyć o co chodzi i o mało co się nie zrzygałam na widok całującego się mojego przyjaciela z Jamesem.
-Harry! - krzyczę i przeciskam się pomiędzy ludźmi ,aby dojść do niego. Odkręca się do mnie uśmiechnięty i nie nachylając się do niego już mogę wyczuć wódkę ,a jego oczy są przekrwawione...narkotyki. - Harry czemu ty się całujesz z Jamesem? A tak w ogóle cześć. - uśmiecham się do blondyna i ponownie przenoszę uwagę na przyjaciele. Patrzy na mnie jakby nieobecny po czym zaczyna się śmiać. Zdezorientowana prostuję się i dostrzegam siedząca i zwijającą się ze śmiechu Ashley.
-Przerwałaś zabawę. - jakiś chłopak patrzy na mnie złowrogo i wychodząc trąca mnie ramieniem. Reszta osób stoi i patrzy na mnie z pogardą
-No oczywiście! Bo lepiej zrobić z niego geja! - krzyczę w ich stronę ,a następnie sięgam po rękę Hazzy i ciągnę go za nią - No dalej grubasie ,wstawaj. - z całych sił próbuję go wyciągnąć z tej kanapy ,ale on pijany jest jeszcze cięższy niż normalnie.
-Nie chce iść. Daj mi się bawić. - bełkocze pod nosem i próbuje wyrwać się z mojego uścisku
-No chodź ,napijemy się w domu. Mam chyba jeszcze coś mocnego ,ok? Ale proszę chodź już. - wstaje i z trudem wychodzimy z mieszkania.
O wiele trudniej jest iść ,gdy facet który waży 30 kg więcej niż ty i jest pijany. Jednak jakimś cudem udaje nam się cało dotrzeć do samochodu.
-Daj mi kluczyki. - mówię do niego ,lecz on jedynie jęczy i kładzie się na masce auta. - Gdzie je masz? - biorę w garść jego włosy i ciągnę je do góry - Harry ,gdzie masz te cholerne kluczyki?! - mamrocze 'lewa' ,a ja od razu sięga do lewej kieszeni jego spodni i wyjmuję kluczę. Otwieram samochód i z trudem wpycham do niego loczka ,choć on ani drgnie mi pomóc. Przypinam go pasami o czym przechodzę na drugą stronę dziękując Bogu ,że nie wypiłam tak dużo.
Przez całą drogę gadałam do niego jakieś bezsensowne rzeczy .tylko dlatego żeby nie usnął. Dojechaliśmy do domu i wszystko szło dobrze ,do czasu gdy Harry podczas wysiadania z auta zwymiotował na moje vansy. Powstrzymałam się od zwymiotowania i po prostu nie myśląc o tym zaprowadziłam go do domu.
Na całe szczęście rodzice pojechali do mojej cioci na weekend i nie muszę się martwić ,że zaraz któreś z nich wyjdzie i nie będzie dawać nam spokoju swoją nadopiekuńczością. No bo to nie tak ,że to byłby pierwszy raz gdy Harry trafia tak do mojego domu ,a czasem to byłam ja. Rodzice nie krzyczeli ,tylko siedzieli przy nas i ciągle kazali pić wodę lub brać jakieś proszki.
Po tym jak jakimś cudem udało nam się wejść na górę i trafić do mojego pokoju ,położyłam przyjaciela na łóżku ,a sama poszłam się przebrać z wymiocin. Gdy wróciłam ,loczek spał już pochrapując.. Stwierdziłam ,iż nie będę z nim spać ,więc pójdę do pokoju Niny ,ale przed tym jeszcze otworzyłam okno i z kuchni przyniosłam mu wodę i 2 proszki od bólu głowy. Sama również je zażyłam ,bo czułam jak moja głowa już zaczyna dawać o sobie znać. Po ułożeniu się w wygodnym łóżku ,zasnęłam od razu.